Wszyscy szykowali się na powtórkę Tajemnic Los Angeles, czyli odrodzenie czarnego keyminału i mamy tu wszystko co w dobrym filmie być musi, a mimo wszystko ten film nie działa i nie wciąga. Materiał literacki był dobry, bo powieść Ellroya była hitem i daje się sfilmować. De Palma za bardzo skupił się na stylizowaniu, a za mało tu pasji w opowiadaniu.
Film ma oczywiście atuty jak zdjęcia Vilmosa Zsigmonda, czy muzyka, scenografia ale całość robi wrażenie zmarnowanej szansy, nawet jeśli nie na arcydzieło to na film znakomity.
Nie sądzę, żeby De Palma chciał zrobić powtórkę Tajemnic LA. Chociaż jak widać wciąż obowiązuje zasada, że lubimy to co znamy. ;-)
W "Czarnej Dalii" De Palma poszedł inną drogą, łamiąc schemat gatunkowy, skupiając się bardziej na ludziach i związkach międzyludzkich niż kryminalnej zagadce. Zwróć uwagę, że głównego bohatera przez 2/3 filmu zupełnie nie interesuje śledztwo w sprawie morderstwa Czarnej Dalii!... To odważny i oryginalny pomysł, kolidujący wyraźnie z oczekiwaniami widzów.
De Palma obowiada obrazem, w warstwie wizualnej ukryte są informacje, myśli, ślady, tajemnice... to nie są tylko ładne zdjęcia Zsigmonda, to kadry, ujęcia, sceny precyzyjnie przez De Palmę zaplanowane...
Tez uwazam, ze Dalia jest za bardzo krytykowana. To dobry film, najlepszy od czasu Zycai Carlita De Palmy.
Tyle tylko, że De Palma nie jest Angiem Lee, jeśli taki był zamiar to, też nie specjalnie się udało, bo Josh Hartnett nie jest Jackiem Nicholsonem, by z akcji skupić uwagę, na emocjach głównego bohatera.
Większość ludzi wychodzi z tego filmu znudzona, być może De Palma postawił sobie poprzeczkę za wysoko, ale przegrywa nie pierwszy raz.