Justin Cobb ma pewien problem: nie może przestać ssać kciuka. Ta oznaka infantylności denerwuje jego ojca, przynosi mu wstyd przed dziewczyną. Skąd ten problem? Jak go rozwiązać? Rodzina Cobbsów jest całkiem "normalna". Justin otoczony jest opieką, więc w czym problem. Jeśli przyjrzeć się bliżej, okaże się, że problemów jest wiele. Mills zrobił niesamowicie dojrzały film o ludzkich relacjach rodzinnych. Udowadnia, że problemy wcale nie rodzą się tylko z wielkich dramatów, lecz mogą wynikać z drobnych rzeczy, które narastając powoli budują coraz to większą górę przytłaczających, nierozwiązanych spraw. Justin to najsłabsze ogniwo, wrażliwy i spostrzegawczy skupia w sobie i ujawnia w ten jakże infantylny sposób na zewnątrz skrywane przez wszystkich, nie komunikowane nikomu kłopoty.
Mills prowadzi też delikatną, ale miażdżącą w gruncie rzeczy krytykę z amerykańską mentalnością szukania szybkich rozwiązań. Najczęściej sprowadzają się one do leków. Lek tłumi problem, lecz jak ukazuje to "Thumbsucker" wcale go nie leczy ani nie rozwiązuje. Jest po prostu lepszym sposobem na jego ignorowanie, co jednak w dłuższej perspektywie rodzi nowe problemy.
"Thumbsucker" to także, a może przede wszystkim, film o próbie porozumienia, rozumienia siebie, prawdziwego spojrzenia na siebie i swoich najbliższych.
Debiut Mills zasługuje na pełne uznanie. Scenariusz, oparty na powieści Kirna, jest inteligentny i nietuzinkowy. Do tego udało się znaleźć reżyserowi znakomitą obsadę z rewelacyjnym Puccim na czele. Jednym słowem: polecam.